Niektórzy mówią, że to duże dzieci, które nie potrafią dorosnąć, w głowie im tylko zabawa i bieganie po lasach. Ja wiem, że to ludzie potrafiący po prostu pięknie żyć pełnią życia.
Zanim wstąpiłam w szeregi harcerstwa, nie wiedziałam o tej organizacji zbyt wiele. Wszystko zaczęło się w kwietniu 2010 roku… moja siostra dołączyła do drużyny. Czasem opowiadała mi trochę o swoich harcerskich przygodach. Początkowo mnie to nie zainteresowało. Nie sądziłam, że mogłabym w przyszłości również zaangażować się w taką działalność.
Sytuacja zmieniła się pod koniec wakacji tego samego roku, kiedy dostałam list od drużynowej. Druhna zapraszała mnie w nim na zbiórkę, która miała się odbyć na początku września. Miałam trochę czasu, żeby się zastanowić. W końcu zdecydowałam, że jednak pójdę. To przecież nie jest żadna zobowiązująca deklaracja. Jeśli mi się nie spodoba, odejdę i po prostu wrócę do domu. Stało się inaczej.
Wystarczyła tylko jedna zbiórka, bym dała się zaczarować magii harcerstwa. Wyjątkową atmosferą braterstwa i serdeczności. Poczułam wtedy, że w tym jest coś więcej niż tylko zabawa i rozrywka. Bardzo chciałam stać się również częścią tego „czegoś”. Już na tej zbiórce zostałam przydzielona do jednego z zastępów, który niestety po krótkim czasie się rozpadł. Ja wciąż nie odchodziłam. Wiedziałam, że tutaj mogę się rozwijać i wiele nauczyć. Zostałam więc przydzielona do innego patrolu o numerze XI i nazwie „Figado”. W nim poznałam najlepsze przyjaciółki – Jadzię i Bogusię. Razem z naszą zastępową spotykałyśmy się co tydzień w szkole Łejery i przeżywałyśmy nowe przygody. Moje przywiązanie do drużyny i harcerstwa rosło.
Już wkrótce stanęłam przed kolejnym wyzwaniem. Po roku nasza przewodniczka przeszła do wędrowniczek, ponieważ była od nas starsza i zgodnie z hierarchią obowiązującą w harcerstwie, należał jej się „awans”. Trochę bałam się tych zmian. Wiedziałam, że teraz spora część obowiązków spadnie na mnie i moje przyjaciółki. Jednym z nich było kierowanie zastępem w trakcie trzytygodniowego obozu. To zadanie nie należało do łatwych, ale chyba spisaliśmy się nieźle, bo przełożeni mieli już nowe plany w kwestii naszej harcerskiej „kariery”. Zdecydowano, że potrafimy już poprowadzić swoje własne zastępy. Bardzo się cieszyłyśmy, bo to wielkie wyróżnienie, ale oznaczało to również, że musimy zostać rozdzielone. Trafiłam do siódmego patrolu „Cesarki” i we wrześniu 2012 roku oficjalnie zostałam mianowana zastępową.
Minęły już prawie trzy lata od początku tej wielkiej przygody. Związałam swoje życie z harcerstwem i nie żałuję. Przede mną jeszcze wiele obozów, biwaków, gier terenowych, harcerskich ognisk, sprawności, przyjaźni i wrażeń. Jestem pewna, że sporo się nauczę. Patrzę z podziwem na starszych harcerzy, którzy tak wiele lat działają w tej organizacji i jeszcze bardziej przekonuję się, że harcerstwo może być pasją, której warto się poświęcić. Ona nie tylko bawi, ale przede wszystkim uczy, jak być coraz lepszym człowiekiem.
Asia Piasecka 1B PGS
[nggallery id=189]